WYSZUKIWANIE ZAAWANSOWANE

Malowany Pies

Zostałam psim fryzjerem, podobno do tej pracy trzeba mieć zdolności manualne. Ja mam niewiele, ale mam determinację, żeby nad nimi pracować. Czy mi się udaje? Chyba tak, Zwierzaki wychodzą ode mnie zadowolone, pachnące i piękne - jak malowane.

Czasem klienci pytają, czy mam swojego psa. Są zdziwieni, gdy opowiadam, że nie. Choć kocham zwierzęta i mam słabość do wszystkich - od chrząszczy i żab po konie. Mój biznes nie zrodził się z potrzeba tylko z pasji. To był efekt poszukiwań. Po studiach trafiłam do korporacji, potem do agencji reklamowych, byłam m.in. social media managerem. Dziesięć lat takiej pracy, ciągły stres, brak stabilizacji i doszłam do ściany. Pomysłów na inną działalność miałam mnóstwo: sklepy internetowe, drewniane klocki... Żaden z nich nie wypalił. O zawodzie groomera, czyli psiego fryzjera, dowiedziałam się przypadkiem. Nie mogłam przestać o tym myśleć, zdecydowałam się pójść na szkolenie. Znalazłam takie, które trwało miesiąc. Pomyślałam: "Jeśli przez ten czas nie będę miała dość, to znaczy, że praca jest dla mnie". W efekcie szkoliłam się półtora miesiąca, codziennie po 9 godzin. Nie miałam dość. Przeciwnie! Po szkoleniu przyszedł czas na zarejestrowanie działalności i szukanie lokalu. Stawiałam duże wymagania: musiał być widoczny z ulicy, niedaleko od domu. Wreszcie, po miesiącu poszukiwań, trafił się lokal idealny: przy ulicy Jana Pawła (jednej z głównych warszawskich arterii), z dużą witryną. Potencjalni klienci zaglądają zaciekawieni, potem przychodzą z psami. Są to głównie osoby mieszkające w pobliżu, po sąsiedzku.

Na brak klienteli od poczatku nie mogłam narzekać. Nie wszyscy przyprowadzają psy na strzyżenie, czasem na manikiur, czesanie i kąpiel. W mieszkaniu to kłopotliwe, a ja zapewniam odpowiednie warunki. Mam dwa stoły - dla dużych i małych ras, specjalną wannę, suszarkę. To były spore inwestycje, ale dzięki nim jestem konkurencyjna. Wielu groomerów przyjmuje tylko małe psy, u mnie bywają labradory i owczarki.

Owszem, zdarzały się chwile zwątpienia. Kiedyś przyszedł jamnik na obcięcie pazurków. Prosto od lekarza, więc do świata nastawiony źle. Chciał mnie zjeść! Umawiałam też na kąpiel 40-kilogramowego dobermana i... trochę się przestraszyłam. Na szczęście był bardzo grzeczny. Teraz pazury obcinam tak, że psy tego nie zauważają, a inne moje zabiegi bardzo lubią.

To co robię, nie jest łatwe, wymaga cierpliwości i podejścia do zwierząt. Poza tym jest ciężka fizyczną pracą. Ale czuję sie o niebo lepiej niz w agencjach. Stres, bóle głowy, nadgarstków minęły jak ręką odjął. Bo jestem u siebie i mam frajdę z tego, co robię. (Autor treści: Elżbieta Wichrowska, redaktor Magazynu Claudia 09 2018)

Dane adresowe:

Ulica:

Al. Jana Pawła II 68

Miejscowość:

00-170 Warszawa

Telefon:

Kliknij aby zobaczyć numer telefonu

Strona internetowa:

Kliknij aby zobaczyć adres strony WWW

Usługodawca nie otrzymał jeszcze żadnej opinii.

x